wtorek, 16 lutego 2016

rozdział 1

Od tamtego zdarzenia w holu minęły 2 lata. Od tej pory mała Clary uczy się na nocną łowczynie. Jace dokucza rudowłosej z powodu nadwagi. Ich matki się tylko z tego śmieją i mówią ,,kto się czubi ten się lubi. 
               Clary
 Wstałam dość wcześnie przez promyki słońca,które zatańczyły na moich powiekach.Umyłam się i ubrałam w strój treningowy. Popatrzyłam na zegarek 6 06 o tej godzinie nikogo nie powinno być. Mam jednak nadzieję że nie będzie tam Jace. Każdy wie, że lubi on treningi z rana.Poszłam na sale żeby poćwiczyć. Nikogo nie było. Na szczęście.Długo na spokój nie było co liczyć.
-O nasz pulpecik wstał-powiedział naśmiewając się ze mnie.Podeszłam do okna i wzięłam telefon i udawałam że z kimś rozmawiam.
-A nie tylko książę pobłądził szukając księżniczki na białym koniu, czy tam rumaku. Nie znam się na bajkach przyziemnych-powiedziałam z uśmiechem bo zamknął swoją przebrzydłą buzię.
-Ha ha ha, ale śmieszne. Normalnie ubaw po pachy-powiedział przygnębiony.Trochę mnie zdziwiło że mi się nie odgryzł,ale każdy może mieć zły dzień. Postanowiłam to wykorzystać
-Co się stało- zapytałam-młodego Herondela sarkazm opuścił.Dajcie mi kalendarz trzeba to uwiecznić!Normalnie święto-powiedziałam triumfującą miną-1-0 dla mnie Herondale- dodałam z triumfem w głosie.Dokończyłam swój trening.
           Izzy 
Wstałam rano.Zrobiłam poranne czynności i poszłam na sale treningową. To co tam zobaczyłam wprawiło mnie w mur. Jace leżał na matach plecami a na nim okrakiem siedziała Clary.Krzyknęła radośnie 
- 2-0 dla mnie Herondale - powiedziała schodząc z niego.
- Co! Już 2-0 a ja dopiero przyszłam-zapytałam z pretnensją w głosie.
- Naszego kolegę sarkazm opuscił-powiedziała Calry zadowolona z siebie.
               Alec 
Wstałem dość puzno jak na mnie bo o 7. Mama mnie ochrzani bo byliśmy umówieni o 6. Miała mi coś ważnego powiedzieć.Ubrałem się i wyszedłem do gabinetu mojej mamy.
-Tak mamo jestem.Coś się stało- zapytałem na wstępie 
-Nie nic się nie stało.Tylko Clave chce aby Jace wyjechał do instytutu we włoszech razem  z Joshem - odpowiedziała.
-A kiedy- zapytałem smutny. Zostane sam na tyle dziewczyn w instytucie.Na anioła! Ja z nimi nie wytrzymam! No przynajmniej z Izzy.
-Za miesiąc-odpowiedziała- możesz już iść-dodała a ja grzecznie opuściłem gabinet mojej matki.Skierowałem się na sale treningową gdzie jak znając życie będzie Jace i dziewczyny.Miałem rację.
-Co robicie-zapytałem licząc na odpowiedz  którą udzieliła mi po chwili Clary
- To tak. Ja romawiam z Izzy.  A ten tu-pokazała palcem na Jace- czeka na księżniczkę na rumaku, lub myślijak mi się odgryzć-powiedziała z uśmiechem
 - A to nie powinien być książę w lśniącej zbroi-zapytalem starając się być poważnym. Bądz co bądz to ja jestem ten najstarszy.
-Teoretycznie  tak, ale Jacowi nie chce się ryszyć czterech liter, żeby znalezć księżniczkę -wtrąciła się Izzy. Teraz nie wytrzymałem i zaczołem się śmiać.
- 3-0 dla mnie Herondale - powiedziała  Clary do Jace
-Wiedziałem że Clary jest od ciebie lepsza, ale stary ano cię kiedyś zmiecie z powierzcni ziemi- mówię do Jace.
- Twojego parabatai sarkazm opuścił-mówi do mnie Clary.
-Jace wiesz że za miesiąc wyjeżdzasz do włoskiego instytutu-mówię do Jace.
 -Wiem-mówi smutno
-Ten to ma jednak fajnie. We włoszech są mili ludzie a kraj jest przepiękny-mówi rozmarzona Clary.
- Skąd to wiesz -zapytał ciekawy Jace.
-Pamiętacie jak nie było mnie 2 miesiące. tam właśnie byłam-mówi uśmiechnięta.
-Aja się zakochałem-mówię.
- Która jest tą szczęściarą-pyta uśmiechnięta Clary
-Dowiesz się kiedy indziej - mówię do niej i wychodzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy