wtorek, 10 maja 2016

rozdział 7

Izzy
Nie wierzę! Moja własna matka jest przeciwko mnie! Moja własna matka! Nie wierzę! Okey Izzy uspokój się.Wdech wydech.Kilka razy jeszcze zrobiłam ten uspakajający gest po czym usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Po głośności i ilości uderzeń poznałam że to Clary. Tak jak myślałam to była ona.
-Myślałam czy ci nie pomóc._Powiedziała cicho. I teraz  uświadomiłam sobie jaka ona drobna a my jeszcze dokładamy jej obowiązków.Muszę to naprawić. Jaką ja jestem przyjaciółką!?Muszę się poprawić.
-Tak musisz mi pomóc.Nie wiem w co się ubrać!Poza tym muszę temu plastikowi pokazać że jestem we wszystkim lepsza i piękniejsza.Niech wie z kim zadarła_mówię
-Marys by cię powiesiła na stryczku._mówi. Ma rację.Clary się uśmiechnęła tak słodko.
-Mam nadzieje że powiesz Jaceowi co do niego czujesz.Jeżeli mu tego nie powiesz to będziesz cierpieć.A jak ty będziesz cierpieć to i ja i Alec a nawet Marys. Ten instytut opiera się na tobie. Nie zapominaj tego. Poza tym może Jace z nią zerwie dla ciebie? Nigdy nie wiadomo._mówię żeby ją trochę podnieść na duchu
-Może tak Izzy,ale wtedy co będzie?Zapomnimy wszystko co się stało?Wątpię.Poza tym to Rous go zmieniła. Słyszałaś jaki był kiedy jej nie poznał. To ona go zmieniła nie ja.Prawdziwa miłość ma takie cechy.Może cię naprawić. Pamiętasz? Tylko prawdziwa miłość_powiedziała wychodząc z mojej garderoby. Nawet nie wiem kiedy tam weszła._Skoro chcesz pokazać tej Rous ze jesteś od niej lepsza stawiamy na naturalne piękno_ Mówi a ja się do niej uśmiecham
-Jednak się czegoś nauczyłaś_mówię dumnym głosem.Zobaczyłam jaką sukienkę 
 mi przyszykowała
-Do tego delikatny makijaż i dobrana fryzura  i będzie dobrze. Po godzinie byłam gotowa. zobaczyłam efekt i mnie zatkało.
-Jednak coś umiesz -mówię do Clary.Ona się tylko uśmiechnęła
-Ja idę pomóc temu plastikowi a potem będę w mojej sali-mówi
-Będziesz robiła to co zawsze?-pytam ta tylko kiwnęła mi głową na tak
-Mam nowe piosenki więc wiesz. Dobra ja idę. Ciał -mówi i wychodzi.
 Clary
Poszłam do mojego i Jacea pokoju bo to właśnie w nim przygotowywała sie Rouse. Przypadek? Nie sądzę.Kiedy doszłam do pokoju zobaczyłam jej walizkę. Siedziała na biurku. Jace siedział na hamaku.Nie rozmawiali co mnie bardzo zdziwiło.Podeszłam do walizki Rouse i zobaczyłam jej zawartość.
-Co to jest? Chcesz iść do Pandemonium w tym czymś?!-zapytałam trochę ostrzej niż planowałam,ale co.
-To są moje ubrania na co dzień.-mówi a ja mam wrażenie że padnę ze śmiechu. no błagam. Przecież to ledwo tyłek zakrywa. A jej sukienki są do kostek.No błagam!
-I co ja mam z tobą zrobić?-pytam się sama siebie-Już wiem!-krzyczę -Pokaż wszystkie sukienki. Muszę zobaczyć która leży na tobie najlepiej-mówię.Rouse przymierzała wszystkie sukienki a aja usiadłam na hamaku i zaczęłam rozmawiać z Jacem na luzne tematy. Gdy w końcu ten plastik wyszedł zza parawanu wiedziałam że to ta sukienka. Była ona zielona na rękaw do łokci i była za kostkę
-Marsz za parawan!-rozkazałam władczym tonem.Ta posłusznie poszła. Gdy dziewczyna wyszła wyrwałam jej sukienkę i pobiegłam do pokoju obok. Usłyszałam tylko że oboje idą za mną. To dobrze. Podeszłam do maszyny. na sukience zaznaczyłam gdzie będe ciąć.
-Marsz pod prysznic. Masz się wykąpać aby nie cuchnąć potem.Potem możesz założyć sukienkę.Po około 20 minutach wyszła
-Dłużej się nie dało?Dobra siadaj-pokazałam jej na krzesełko przed toaletką.Posłusznie usiadła a ja zaczęłam układać jej fryzurę.Postanowiłam na warkocza holenderskiego.Delikatny makijaż i wła la gotowe.
-To wygląda niesamowicie!-krzyknęła
-Dobra schodz na dół Izzy pewnie już czeka. Tylko nie zapomnij o broni-mówię i widzę tylko jak jej dość potężna postawa znika w drzwiach pokoju.
-I zostaliśmy sami-powiedział Jace
- Raczej zostałeś sam bo mnie tu nie ma -powiedziałam  i wyszłam z pokoju. Skierowałam się do foyer gdzie były już Rous i Marys bo Izzy na pewno się spózni. Jak zawsze zresztą.Po półgodzinie Marys była w idrysie bo została wezwanie od Clave. I tym sposobem zostałam sam na sam z Jacem.
-Clary rozumiem że nie chcesz ze mną rozmawiać. Tak?-zapytał ze smutkiem w głosie i oczach. Serce mi się krajało na ten widok więc odwróciłam wzrok.Siedzieliśmy w naszym wspólnym pokoju.
- Powinieneś się rozpakować Jace-powiedziałam.
-Clary naprawdę cię nie rozumiem.Najpierw jest wszystko w porządku i nagle zaczynasz się tak zachowywać. Powiedz że masz mnie dość to przestanę. Ok?-powiedział a ja w tamtym momencie nie potrafiłam kontrolować tego co robię i się do niego przytuliłam. Tak po prostu.Staliśmy tak dłuższą chwilę. Ja w jego ciepłych i oznakowanych od lat walki ramionach. Przytulona do jego ciepłego,umięśnionego i pełnego run torsu.Szczyt moich marzeń. Szczyt dlatego bo wiem że nigdy się nie pocałujemy.Skąd możesz to wiedzieć? Zapytał cichutki głosik w mojej głowie.Staliśmy tak dobre 10 minut w ciszy tuląc się do siebie nawzajem.W końcu postanowiłam przerwać tą ciszę.
- Jace bardzo Cię lubię i...-nie dokończyłam ponieważ do naszego pokoju wpadła chorda demonów. Nie wiem ile ich było,ale na pewno około 50 może trochę więcej może mniej. Nie czekając na reakcją Jacea czy którego kolwiek demona oderwałam się od blondwłosego i podbiegłam do szafki w której miałam broń. podałam Jaceowi parę sztyletów. miecz oburęczny, gwiazdy dawida. Tak dokładnie to w cisnełam mu to gdzie popadnie. Wszystko trwało ułamki sekund a ja dziwiłam się że demony nie atakują. Gdy stałam z Jacem w pozycji bojowej dopiero w tedy demony obudziły się jak by z jakiegoś transu i rzuciły się w naszą stronę.Odpierałam atak każdego możliwego demona jaki się na mnie rzucił, ale ich i tak przybywało zamiast walczyć. Odór krwi demonów mieszał się z dezodorantem i moimi perfumami. Powiem szczerze nie za dobre połączenie.Usłyszałam jak Jace woła mnie i zdąrzyłam się  tylko odwrucić i zobaczyłam Jace nabitego na pazura jednego z demonów. Nagle wszystkie znikły i znów zostałam sama z blondynem. Upadłam na kolana jak szmaciana lalka.
-Kocham Cię Clary- wyszeptał i zamknął oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy