poniedziałek, 16 maja 2016

rozdział 8

Ten rozdział ze specjalną dedykacją dla Emilii Chyt, która chciała lub chce mnie zabić za zakończenie poprzedniego posta.Niestety takie akcje mogą się dziać.

Clary
-kocham Cię Clary-powiedział Jace i zamknął oczy.W miarę moich możliwości szybko zaniosłam nie przytomnego Jacea  do skrzydła szpitalnego. Zajęłam się odkarzaniem jego ran po czym rysowałam mu kilka iratze,ale one nie pomagały. Znikały tak szybko jak się pojawiły. Zadzwoniłam do Marys ale w Idrysie nie ma zasięgu, potem do Izzy która odebrała za 5 razem
-Izzy przyjeżdżajcie do instytutu natychmiast-powiedziałam na jednym tchu
-Nie zabiłyśmy ani jednego demona-powiedziała
-gówno mnie to interesuje przyjeżdżajcie-rozłączyłam się.Wzięłam kartkę i długopis po czym wysłałam ognistą wiadomość cichym braciom.
      Po 10 minutach w instytucie była Izzy z Rous i Aleciem który miał ich szpiegować czy czasem czarnowłosa nie chce nic zrobić plastikowi.Szybko wszyscy znalezli się w skrzydle szpitalnym.
-Co mu się stało?!Co mu zrobiłaś ty potworze!-powiedziała płacząc Rous.Nie mówię już o mnie ponieważ ja miałam wodospad łez.
-Ja nic mu nie zrobiłam.Jakieś półgodziny po waszym wyjściu w instytucie pojawiły się demony.Gdy jednego zabiłeś na jego miejsce pojawiał się kolejny dużo silniejszy od poprzedniego.Kiedy walczyłam z dwoma usłyszałam jak Jace woła  moje imię odwróciłam się, ale zobaczyłam tylko jak Jace staje przede mną i zostaje ugodzony jednym z pazurów tego czegoś-powiedziałam i starałam się nie płakać chociaż słabo mi to wychodziło.
-A jakie były to demony?-zapytał Alec
-To były jakieś krzyżówki. Nigdy nie widziałam takiego gatunku demonów.Nawet w podręczniku ich nie ma-powiedziałam w tym samym momencie do skrzydła wszedł brat Enoch.
-Może zostać tylko najważniejsza osoba dla Jonathana Herondela. Oczywiście był to ten plastik bo jak powiedział Ja jestem jego dziewczyną a wkrótce narzeczoną powiedziała patrząc na mnie z satysfakcją. wyszliśmy na korytarz. Siedzieliśmy chyba godzinę kiedy wyszła Rous z posępną miną. W głowie miałam same mroczne scenariusze. W duszy modliłam się do Razjela o to aby żył.
-Macie wejść. Wszyscy-powiedziała i znowu weszła do sali.
-Żeby obudzić Jonathana trzeba go pocałować. Ma być to pocałunek prawdziwej miłości inaczej Jonathan będzie pomiędzy jawą a snem.-Jak na komendę Alec i Izzy spojrzeli na mnie.
- Clarisso podejdz proszę-rozległ się głos cichego brata w mojej głowie. Podeszłam do Jace, usiadłam na materacu obok niego i schyliłam się aby moje usta spoczeły na jego.Jego usta smakowały miętą.Kiedy odsunęłam się od niego on zaczął ruszać powiekami. Gdy otworzył oczy nie wytrzymałam i się do niego przytuliłam. Zapomniałam o bożym swiecie. Gdy poczułam jego ramiona otaczające moją talie...Byłam po prosty prze szczęśliwa.Gdy się od niego oderwałam powiedział kilka słów a moje serce zapadło się pod ziemie.
-Nie pamiętam cię.Nie obraz się bo jesteś piękna, ale nie pamiętam żebym cię kiedykolwiek poznał-powiedział a ja zeszłam z łóżka i po prostu wybiegłam z tego cholernego skrzydła

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy